środa, 27 listopada 2013

Szarańcza rekomenduje: Akademia Umysłu Junior

Wiem, że są na świecie trzylatki biegle władające myszką do komputera,
wiem, że dwulatki potrafią obsługiwać ekran dotykowy, a czterolatki "wymiatają" na konsoli do gier.
Nie moje dzieci.
Nie ma w tym jakiejś głębszej filozofii, po prostu stawiamy na książki, komputer jest jeden, a chętnych cała rodzina :)

Dość sceptycznie podeszłam do Akademii Umysłu Junior.
Po pierwsze naszym systemem operacyjnym nie jest standardowy Windows tylko oprogramowanie z grupy Linux.
Po drugie chłopcy kiepsko władają myszką
Po trzecie gry rekomendowane są dla grupy wiekowej 5-9 lat. a Tygrys ma dopiero 4 lata.



Czym jednak jest Akademia Umysłu Junior?
To zbiór programów dla dzieci wspomagający rozwój maluchów w zakresie spostrzegawczości,koordynacji wzrokowo- ruchowej,  ćwiczących pamięć i koncentracje uwagi. Wszystkie te elementy są bardzo ważne dla dziecka rozpoczynającego naukę w szkole. Składają się na kompetencje szkolne. Co piszą specjaliści o programie możecie przeczytać tu.

Na początek wrażenia mamy :)
Grafika jest estetyczna i stonowana. Gra nie zawiera przemocy.
Menu główne
Steruje się grą z poziomu klawiatury oraz myszki w zależności od zadania.

 Program składa się z ćwiczeń typu labirynty, memory, zadań polegających na dopasowywaniu kształtów lub kolorów. Wszystkie zadania spina klamrą jedna pora roku. My mamy akurat jesień, ale dostępna jest również zima, wiosna i lato.

Dopasowywanie liści

Grupowanie takich samych owoców

Dużym plusem jest to, że po najechaniu myszką na przyciski funkcyjne w grze polecenie zostanie przeczytane przez lektora. Umożliwia to samodzielnie korzystanie z programu dzieci które jeszcze nie czytają lub dzieci z niepełnosprawnością.



Podobają mi się bardzo przerywniki ruchowe pomiędzy kolejnymi partiami gry. Seria ćwiczeń dla rozruszania :) Na ekranie pojawia się ludzik z którym dziecko ma za zadanie ćwiczyć.


Czas prezentów przed nami :)

Zapakowana w estetyczne pudełeczko świetnie nadaje się na mądry prezent.
Po zakupy można udać się tu, do Empiku, Merlina lub na allegro. Ceny zróżnicowane.
Gra dostępna jest również w formie elektronicznej.

 Jeśli chodzi o moje dzieci to bardzo im się podoba, muszę wprowadzać limit czasowy, bo są w stanie (podejrzewam) przesiedzieć przy grze cały dzień :)
Jeśli zaś chodzi o moje obawy.
Program bez większych problemu radzi sobie w środowisku Linuxowym :)
Tygrys coraz lepiej posługuje się myszką i nie stanowi to dla niego problemu, w mig się nauczył.
Dużo gier rzeczywiście jest jeszcze za trudnych dla 4 latka nie mającego wcześniej kontaktu z komputerem, ale Tygrysiasty znalazł dla siebie te ulubione (trzy) na których doskonali umiejętność manipulowania myszką. Myślę że wszystko to kwestia dość krótkiego czasu. Znaczy to tylko tyle, że gra nie znudzi się od razu.

Inne produkty z serii Akademia Umysłu tu.

Z czystym sumieniem mogę ją polecić i jako mama, i jako specjalista pracujący na co dzień z dziećmi.

poniedziałek, 25 listopada 2013

Dziecko na warsztat (3). Jak wygląda gluten?

Projekt: Człowiek prezentuje: Warsztat kulinarny.


Pod górkę było z tym warsztatem, gorzej to jeszcze chyba tylko z matematycznym będę miała...
Już kiedyś pisałam, że nie lubię gotować, jest to prawdziwa ironia losu, bo moje dzieci są na diecie eliminacyjnej i żeby przygotować im czysty, bezpieczny posiłek większość rzeczy muszę zrobić w domu SAMA własnymi rękami w swojej kuchni.
Szarańcza nie może jeść mleka i glutenu, a żeby jeszcze bardziej utrudnić życie to jeden nie może jednego, a drugi drugiego.
I tak oto 3 lata temu stanęliśmy z małżonkiem (również średnio lubiącym gotować) przed wyzwaniem wyrzucenia mąki z naszej diety. Łatwo nie było, ale daliśmy radę :)
Los jednak postawił przed nami kolejne wyzwanie. Placówkę wychowawczo- opiekuńczą w postaci przedszkola, Tygrysiasty ma iść na 1/2 dnia do placówki, a co za tym idzie będzie tam jadł śniadanie i obiad, dochodzą jeszcze wszystkie dodatki typu imprezy okolicznościowe w przedszkolu i poza nim, cukierki na urodzinach, wycieczki... słowem zaczynają się schody w diecie.



Jest więc POTRZEBA żeby dziecku wytłumaczyć, glutenu jeść nie może, szkodzi mu...
Co to ten gluten jednak i gdzie się ukrywa? Jak wygląda i smakuje? Co robi? Dlaczego jest zły?  O tym wszystkim na naszych warsztatach.



Zaczęliśmy od wyobrażenia sobie glutenu, jak też on może wyglądać? Nie była to łatwa sprawa. Ciekawe co na to naukowcy ;)




Gluten- praca zbiorowa.

Wysypałam na talerzyk mąkę tą bezglutenową i pszenną, zupełnie nie widać różnicy. Bo gluten to malutkie drobinki (białka) które znajdują się wewnątrz mąki.



Do mokrej mąki (pamiętacie nasze wiosenne zabawy z mąką?) dodałam brokat który miał symbolizować niewidoczny gluten (inspiracja u Gagatków)


I tak bawiąc się mąką z brokatowym glutenem zauważyliśmy, że brokat się roznosi po całym stole do pracy jest na rękach, na krzesełku, foremkach... dosłownie na wszystkim.

Zabawa sama w sobie była przednia z początku myślałam żeby pokierować w stronę kulinarną te wytwory mączne. Jednak po pewnym czasie zostawiłam im wolną rękę.
Dzieci nie są czyste po tej zabawie :)

Skończyło się oczywiście jako plac budowy, zabawa trwała dobrą godzinę :)



Położyliśmy kulkę naszej glutenowej, wzbogaconej w brokat mąki na talerzyku, wyjęłam wcześniej odłożoną porcję bezglutenowej (bez brokatu) mąki i położyłam ją obok pierwszej. Odstawiliśmy talerz na bok, wróciliśmy do zabawy. Po chwili okazało się, że bezglutenowa mąka leżąca koło zwykłej przestała być bezglutenowa. wyraźnie było widać drobinki brokatu na naszej czystej kulce.





Wniosek Produkty bezglutenowe nie mogą leżeć na tym samym talerzu co zwykłe, nie można używać tych samych sztućców do krojenia i jedzenia produktów z glutenem i tych bezglutenowych. Trzeba bardzo uważać, bo gluten jest niewielki i bardzo łatwo może przedostać się do naszego dietetycznego jedzenia.



Jak smakuje gluten?
Z gazetek reklamowych wycinaliśmy zdjęcia i zastanawialiśmy się które produkty spożywcze gluten mają, a które są całkowicie bezpieczne. Wyodrębniliśmy tez trzecią grupę "zapytaj dorosłego" W tej grupie teoretycznie znalazły się produkty które powinny być bezglutenowe, ale faktycznie trzeba to jeszcze sprawdzić czytając ich skład. Na koniec dorysowaliśmy jeszcze to co przyszło nam do głowy a czego nie udało się powycinać.



Zrobienie tabeli zajęło nam dwa dni, a kiedy już kończyliśmy to Szarańcza chciała wycinać od nowa :)
Sokole oko wersja kulinarna. Produkty bezglutenowe oznaczone są znakiem przekreślonego kłosa.

 


Wyciągnęłam więc Szarańczy z szafki różne produkty spożywcze, a zadaniem dzieciaków było odnalezienie oznaczenia. Czasem nie jest to takie proste.






Sabina pomysłodawczyni DNW i autorka bloga Projekt Londyn 2014 podarowała każdemu dziecku biorącemu udział w projekcie dzienniczek. Przykleiliśmy kolejna naklejkę! Warsztat kulinarny ZALICZONY! :)





A teraz słówko dla wszystkich nie na diecie:
Nie ma nic gorszego dla dziecka jak zbolały głos osoby dorosłej:
Tego niestety jeść nie możesz... (czasem jeszcze dodają biedaku)
Ludzie opanujcie się jeśli będziemy się do dziecka zwracali w ten sposób to uświadczymy go tylko w przekonaniu, że jest biedny, bo czegoś jeść nie może.



Dzieci nie piją też piwa, wina i wódki, bo szkodzi.
Czy z tego powodu są biedne?
Moim dzieciom szkodzi gluten i mleko.
Ja tam lubię piwo, ale dziecku bym nie dała :)

Po przepisy na dania różne, przekąski, przegryzki, desery... dla alergika i nie tylko zaglądam tu i tu.
U każdej z dziewczyn troszkę inne podejście, inaczej jednak zawsze pysznie i zdrowo :)

Post powstał jako odcinek cyklu Dziecko na Warsztat, gdzie prawie 50 mam dzieli się pomysłami jak miło i efektywnie spędzić czas z dzieckiem w domu. Zajrzyjcie co przygotowały:

DZIECKO NA WARSZTAT

A w grudniu RĘKODZIEŁO, czyli zadbamy o klimat Świąt Bożego Narodzenia.

środa, 20 listopada 2013

Czasoumilacze J. w projekcie Samo_się (3)

Naśladowanie to podstawowa umiejętność prowadząca do opanowania mowy.
Dlatego tak istotne jest aby zachęcać dzieci do naśladowania.

Hitem prawdziwym u nas w domu jest dziecięce lustro.

W większości domów nie ma go w zasięgu ręki dziecka chyba, że takie malutkie bezpieczne dla dziecka- zabawkowe. Te większe zabawkowe sporo kosztują.

A ja się pytam czemu nie udostępnić lustra dziecku w jego kąciku do zabawy?
Trzeba tylko je odpowiednio przygotować.
 Nie wymaga to dużo wysiłku, wystarczy na zwykłe lustro nakleić folie ochronną. Częściowo zabezpieczymy powierzchnie przed zbiciem, a przy ewentualnej szkodzie szkło tylko popęka.
Zamiast kupnej folii, jeśli mamy małą powierzchnie można użyć taśmy klejącej. Będzie to jednak mniej estetyczne i mniej trwałe rozwiązanie.


Oczywiście należy się liczyć z tym, że lustro może zostać zniszczone.
Nie warto na nie wydawać dużo im będziej bardziej proste tym lepiej dziecko skupia się na odbiciu. Nasze lusterka z IKEA 19,90 za 4 szt.

Zabawa i radość z własnego lustra jest ogromna. I to nie tylko dziecka.
Kiedy J. był troszkę mniejszy siadał przed dużym lustrem w sypialni i próbował zabrać swojemu odbiciu zabawkę. Teraz jest na etapie całowania swojego odbicia.

Często też bawimy sie przed lustrem rodzinnie robiąc śmieszne miny, lub udając różne zwierzęta.

Oto przegląd naszych zabaw.
-Robimy jak zmęczony pies- wywalamy język głośno dysząc
- Pijemy jak kotek mleczko z miseczki
- Jak koniki stukają kopytkami (J. zaczął kląskać jak miał 7 miesięcy- oto siła naśladowania)
- Ryczymy jak lwy
- Udajemy ryby
- Gdaczemu jak kury składając usta w dziubek
- Wysyłamy buziaczki
- Kłapiemy paszczą jak hipopotamy
...

Takie proste ćwiczenia logopedyczne to bardzo duża frajda dla dziecka, jednocześnie wspaniała profilaktyka wad wymowy.

Kiedy maluch podrośnie, o ile nie będziemy mieli następcy, można wykorzystać domowe lusterka wnieco inny sposób :)

wtorek, 19 listopada 2013

Cyfrowa luneta

Uwielbiam to w blogowaniu, że jeden pomysł podpatrzony gdzieś (kiedyś) kiełkuje w mojej głowie i przybiera zupełnie inny kształt. Często w najmniej oczekiwanej chwili. Zapalnikiem do pomysłu był post Magdy(c).
Pomysł lunety wykiełkował podczas sprzątania łazienki :)

Do rzeczy.
Zadanie.
Przyporządkować cyfrę do liczby kropek.






Kontrola błędu. 
I. Pod rolką z kropkami znajdują się cyfry-kolory cyfr odpowiadają kolorom kropek o określonej liczbie.
II. Kreska oddzielająca 0 od 10 przy prawidłowym rozwiązaniu zadania zawsze będzie w jednej linii. Tego jednak nie mówiłam chłopakom zobaczę kiedy (i czy) dojdą do tego sami.



Proste.
Wykonanie: długą rolke po ręczniku papierowym rozcinami wzdłóż- sklejamy  taśma klejącą z minimalną zakładką. Nakładamy na długą rolkę dwie krótkie. Piszemy cyfry i rysujemy kropki.

Bardzo polecam, bo przydaje się też jako zwykła luneta, a oprócz oczywistego ćwiczenia matematyki ćwiczą się też obustronnie małe rączki- rotacja nadgarstka potrzebna przy pisaniu  ;)

piątek, 15 listopada 2013

Układ słoneczny

Wiecie, że na niebie widoczna jest kometa?
Jeśli nie wiedzieliście to już wiecie :)



Zajmiemy się dziś Układem Słonecznym.
Same nazwy planet zostały opanowane przez Szarańcze już dawno w wyniku obsesyjnego zainteresowania wszystkim co z kosmosem związane.
Nie powielając już tematu nazw postanowiłam pokazać chłopakom podział na planety zewnętrzne i wewnętrzne. Planety skaliste (Merkury Wenus Ziemia, Mars) i gazowe olbrzymy (Jowisz, Saturn, Neptun, Uran). Tygrys uparł się żeby zrobić jeszcze Pluton który aktualnie uznany jest za planete karłowatą.



Na początek gra- rzucanka.
Sami wykonaliśmy tarcze.
Bardzo "na szybko" bo oczywiście Szarańcz już nie mógł się doczekać...
Nawiązując do komet zrobiliśmy trzy komety- rzutki (szyszka z ogonem z pociętej reklamówki owinięta folią aluminiową)

 
Z początku rzucaliśmy na stojąco. Każda kolejka miała inne zadanie, a to trafić słońce, a to w wewnętrzny krąg planet, a to w zewnętrzny... Robiliśmy też zawody kto trafi bliżej konkretnej planety. Czasem wyzwaniem było po prostu trafić w plansze...




Podtrzymując zainteresowanie dzieci i utrudniając jednocześnie zadanie spróbowaliśmy rzucać z pozycji wyprostnej i do tego niestabilnej. (Kiedyś już pokazywałam to wiązanie) Zabawa rewelacyjna, zahaczająca o integracje sensoryczną w domowym zaciszu :)


 Pracuje całe ciało, jest to bardzo mecząca do utrzymania dłużej pozycja dla malucha. Podtrzymanie ciała od pach za kolana.
.


Na koniec zrobiliśmy jeszcze model z plasteliny przedzielając pasem cukrzanych planetoid planety skaliste od gazowych. Nie muszę chyba mówić jak bardzo podobało się rozsypywanie cukru.



Zadanie wykonane nowe słowa opanowane, wiedza pochłonięta ;)

Taką aktywność planuje w wakacje.
Gdyby ktoś z Was chciał pokusić się o zrobienie modelu kosmosu w skali 1 : 10 000 000 000 zapraszam tu



Za tydzień przyjrzymy się bliżej Ziemi.
Zajrzyjcie do Aneczki co też inne mamy biorące udział w projekcie wymyśliły

czwartek, 14 listopada 2013

Czasoumilacze J. w projekcie Samo_się (2)

Drugi tydzień zabawy Samo_się temat:
Za rączkę i za nóżkę.

Temat kojarzy mi się jednoznacznie, z masażem.
Stopy i dłonie to jedne z bardziej wrażliwych obszarów na naszym ciele.

Wrócę do Zmysłowych Piątków i masażu niemowlęcia. Tu można pobrać broszurkę dotyczącą masażu niemowlaka oraz zobaczyć filmik pokazujący jak masować.

J. uwielbia być masowany, o tym już pisałam, ostanio brak czasu na taki pełny masaż, warto w ramach zabawy pomasować tylko nóżki albo tylko rączki, raczej jednak obie krócej niż tylko jedną dłużej.

W ramach masażykowych urozmaiceń zamiast rękoma można masować malucha przedmiotami.


Nasz podstawowy zestaw do masowania wygląda tak:

Piłki jeżyki o zróźnicowanej twardości, szczotka z naturalnego włosia, szczotka z syntetycznego włosia (brak na zdjęciu), szczotka chirurgiczna (do mycia rąk) rękawica do wycierania kurzy, szczotka do zębów  dla niemowlaków.
___________________________________________________

Zabawy paluszkowe- o tej książce też już pisałam w Zmysłowych Piątkach, ale warto ja  przypomnieć.



Zwykła zabawa w sroczkę co kaszkę ważyła i czaplę co szła po desce, to nie tylko ćwiczenie umiejętności dotykowych malucha, ale tkaże koncentracji uwagi.

Raczej nie spotkamy niemowlaka który za pierwszym razem usiedzi spokojnie całą "sroczkę", ale gwarantuje, że już po pewnym czasie z napięciem będzie czekał na frrrrr.

Ulubiony wierszyk J. "na stópki":

Podkujemy konika, (opukujemy jedną stópkę)
podkujemy klacz, (opukujemy drugą stópkę)
a ty bobasku boso sobie skacz (pukamy obiema stópkami o siebie lub o podłogę)

Wszystkie Szarańczowe stópki go lubią :)


Zapraszam na Facebookowy profil Projektu Samo_Się,
tam wiele innych pomysłów na zabawy z niemowlakami
i konkursy z nagrodami :)

wtorek, 12 listopada 2013

Liściowe lampiony.

Jesień przyszła, zmiana czasu, dni krótkie...szaro, buro i ponuro...


Umilamy sobie wieczory paląc świeczki, a żeby podtrzymać jesienny klimat zrobiliśmy liściaste lampiony.


Na czarnym brystolu odrysowaliśmy kształty zasuszonych liści (małych)
Później wyciełam dokładnie nożykiem kształt.
Podkleiliśmy powstałe dziury dużymi suchymi liśćmi, zawinęliśmy w rulon.
W środek wstawiliśmy świeczkę w słoiczku po nutelli.*

Tadam:





Radocha Szarańczy z wykonanej (prawie) samodzielnie rzeczy użytkowej- bezcenna :)


______________________
* wszystko jest suche i z papieru trzeba uważać żeby nie puścić chałupy z dymem

poniedziałek, 11 listopada 2013

Kosmiczna podróż.

W listopadowe soboty będziemy się bawić w ramach Kosmicznego projektu.  Pomysł podsunęła Aneczka. Dziś zapraszamy w kosmiczną podróż Szarańczowym wahadłowcem. Będzie bardziej zabawowo niż edukacyjnie.




Chyba nie musze dodawać że Szarańcza wprost przepada za kosmosem.

3...2...1... ODPALAMY!!!

W kosmosie nie ma grawitacji, czym jest GRAWITACJA sprawdzała Szarańcza na dmuchanym materacu który był planetą X. Skoków, podskoków, przewracania chichotania nie było końca- wszystko za sprawą grawitacji :)

Dodam tylko, że to świetne ćwiczenie na czucie swojego ciała jeśli dodamy jakieś zadanie do wykonania np: przeniesienie na głowie, dookoła materaca,  woreczka z ryżem wspiera rozwijanie reakcji posturalnych w tle (czyli tych nieświadomych ruchów które pozwalają nam wykonywać czynność zaplanowaną).

Grawitacja oraz nieważkość to dwa nowe trudne słowa które oswoiliśmy.

Obejrzeliśmy start promu Atlantis Tygrysową uwagę zwrócił fakt dużej ilości dymu który można zaobserwować przy starcie rakiety.



Przeszliśmy więc do eksperymentu który nie do końca wyszedł tak jak bym chciała, ale wiem gdzie był błąd :)

W kieliszku ukrytym pod butelką (rakietą) wsypany był nadmanganian potasu, do kieliszka przyczepiona była rurka zakończona strzykawką (stanowczo za małą).  Przez rurkę (stanowczo za długą) mieliśmy podawać wodę utlenioną. Miało to symbolizować paliwo w rakiecie.

W wyniku reakcji nadmanganianu potasu z wodą utlenioną obserwuje się dym. W moim założeniu ów dym miał się wydobywać poprzez nacięcia i otwory w okolicach silników rakiety.



Próba dymu:

Niestety zupełny niewypał :(  Wydaje mi się, że naczynie było za małe i za mało miałam substratów na taką reakcje (taki dym jaki chciałam uzyskać) za małą strzykawkę i za długi wężyk.
Cóż eksperymenty mają uczyć, ja się dużo nauczyłam :)

Szybka modyfikacja eksperymentu: Stawiamy rakietę na spodeczku z nadmanganianem i laliśmy ręcznie.


 Dymi! Szału nie ma, ale Szarańcza i tak zachwycona :)


Inspiracje z dymiącym nadmanganianem wypatrzyłam u Frajdy o tu.

___________________________

Zrobiliśmy swój własny Atlantis w pokoju zabaw :)
Każdy miał w naszym wahadłowcu swoje zadanie, i choć pulpit sterujący zrobiłam całkowicie sama i na szybko, pomiędzy pakowaniem walizek, a obieraniem ziemniaków. Wszyscy świetnie się bawili latając z planety na planetę i sprawdzając co na której słychać.



Podczas tej zabawy było widać jak wielką moc ma WYOBRAŹNIA wystarczyło 6 krzeseł i stołek by przemierzyć galaktykę wiele, wiele razy tego popołudnia*

Nawet mały J. miał swój udział w tej zabawie- był bardzo ważnym pasażerem, sam wgramolił sie w środek zamieszania, kiedy tylko zobaczył, że coś się szykuje.
J. zapowiada się jako wyjątkowo społeczny typ :) Na którymś przystanku bracia donieśli mu kierownice żeby też mógł sterować.


A za tydzień będziemy się bawić układem słonecznym.
Projekt najprościej śledzić poprzez blog Aneczki Z dziećmi, dla dzieci i o dzieciach---> o tu, tam też możecie zobaczyć co inne mamy przygotowały.

___________________
* Chłopcy ostatnio wieczorem chcą żeby im przed snem opowiedzieć opowieść o kosmonaucie.
Więc opowiadam, opowieść jest absurdalna, ale Szarańcza ją uwielbia. Leci mniej więcej tak:
M: Dawno dawno temu był kosmonauta. Wstał rano poszedł zjęść śniadanie wsiadł do rakiety i zastanowił się na którą planetę chciałby polecieć.
T: Na Jowisza!!
Sz: Na Jowisza!!!
M: Nastawił lot rakiety- wystartował. Leci, leci w kosmosie, rozgląda się, JEST Jowisz piękna duża planeta koloru Miedzianego, wylądował. Rozgląda się nie widzi ludzi, ani zwierząt, już chcę wysiadać...
T: ale tam wiatry wieją straszne, nie może wysiadać wiesz...
Sz z przejęciem: Oooo nie...
M: no to nie wysiada rozgląda się i postanawia wrócić do domu. Ląduje w ogródku, zjada kolacje, myje się, idzie spać. Spi, i śpi, i śpi...

Całość historyjki powtarzamy przez wszystkie planety i księżyce (niektóre), a Tygrys podrzuca informacje o poszczególnych miejscach w kosmosie.